sobota, 29 listopada 2008

Zemsta

29 listopada. Cinema Amrozio, Torino

poniedziałek, 17 listopada 2008

Quantum Of Solace

16 listopad, 2008, Multikino, Pasaż Grunwaldzki, Wrocław

niedziela, 13 lipca 2008

Indiana Jones i królestwo kryształowej czaszki

11 czerwiec, 2008, Multikino, Pasaż Grunwaldzki, Wrocław

"Indiana Jones - świątynia zagłady" był pierwszym filmem, na który wybrałem się samodzielnie do kina. Wcześniej prowadzano mnie na kinowe poranki niedzielne (z Misiem Koralgolem i bajkami Disney'a) lub w ramach szkoły oglądaliśmy np. "Akademie Pana Kleksa". Tak więc mój pierwszy samodzielny raz w kinie był chyba gdy uczęszczałem do czwartej klasy (11-12 lat?), a film był dozwolony od lat 15. Ale nikt mnie nie sprawdził ;). Po filmie pamiętałem każdą scenę, potem drobiazgowo opowiedziałem akcję Indiany Jones'a mojemu koledze na podwórku - zajęło mi to 1.5 godziny, tyle co film. W niedługim odstępie czasu widziałem 'Indiana Jones - poszukiwacze zaginionej arki", który wtedy podobał mi się mniej niż świątynia przeznaczenia. Ale wtenczas, jak wielu chłopców w moim wieku chciałem zostać archeologiem, w tym czasie historia starożytna była moja największą pasją, więc wydawało mi się, że moja przyszłość to awanturnicze wyprawy archeologiczne...

Trzecią część "Indiany.." obejrzałem na video w czasach olbrzymiej popularności tego nośnika, ludzie przestali wówczas chodzić do kina, w którym brakowało nowości i wciąż puszczali stare części Jones 'a albo "Elektronicznego Morderce" (Terminator). Trzecia część jest chyba najlepsza, Ford w kwiecie wieku, świetna rola Conery'ego i święty Gral, czego więcej potrzeba.

"Indian Jone's" stał się swoistym znakiem rozpoznawczym mojego pokolenia, każdy widział te filmy (historię przygodowe), sprawnie nakręcone, dostarczające rozrywki, ale także jakieś tajemniczej aury, nadającej smaczku wszystkim tym historiom.

Z dużą niepewnością poszedłem do kina na chyba ostatnią część. Bałem się, że symbol mojego dorastania legnie w gruzach, jak zawsze przy próbach wykorzystania legendy. Wcześniej zakupiłem wszystkie trzy części Indiany na DVD. Oglądnąłem je z radością, każdy film zawierał dodatki, w których znalazłem wiele ciekawostek. Każdy Indiana zaczyna sie najpierw oficjalnym znakiem Paramount Pictures, by potem w płynny sposób przejść do pierwszego kadru filmu, przypominającego znak Paramount'u. W czwartej części jest to kopczyk zrobiony przez świstaki na prerii. Po tej scenie było jasne, że Spilberg zrobił ostatnią część z dużym poczuciem humoru i dystansem ale zachowując sztandarowe składniki każdego Indiany.

Film mi się podobał, podobał się także mojej żonie. Może za dużo było tych pościgów ale oglądało się go wyśmienicie. Jedynie zakończenie nie było w stylu Indiany. Ale może na starość i Indiana musiał się ustatkować. Nawet on ;)...

poniedziałek, 28 stycznia 2008

American Gangster

26 Stycznia, 2008, Multikino, Pasaż Grunwaldzki, Wrocław,


Za nim poszliśmy (z Agą) do kina przeczytałem kilka krytycznych recenzji, a że tamto, a że siamto. Muszę jednak napisać, że "American Gangster" to świetny film gangsterski. Ogląda się go jednym tchem, a akcja nie zwalnia chociaż na chwilę, mimo że film trwa prawie trzy godziny. Trzeba przyznać, że Ridley Scott potrafi robić filmy z rozmachem. Myślę, że największym atutem filmu, są jego aktorzy. Nie przepadam z Denzelem Washingtonem, ale przyznać muszę, że aktorem jest niezłym i swoją rolę zagrał wręcz pociągająco. Bardzo lubię natomiast oglądać Russella Crowe'a. Najlepiej się chyba sprawdza w rolach outsiderów.

Generalnie dawno nie widziałem tak dobrze zrobionego filmu gangsterskiego. Bardzo polecam.

poniedziałek, 21 stycznia 2008

Elisabeth the Golden Age

20 Styczeń, 2008, Helios, Wrocław,

Film monumentalny, można by rzec fresk historyczny. Podobnie jak w poprzedniej części ("Elisabeth") możemy cieszyć wzrok pięknymi dekoracjami, i ujęciami. Warto jednak zaznaczyć, że fabuła pierwszej części była bardziej konsystentna i wciągająca. Należy też zaznaczyć, że film jest dość stronniczy, Elisabeth historyczna matka współczesnej kultury anglosaskiej chyba nie była tak kryształowa, a w ówczesnej Europie trudno było wskazać kto miał racje a kto nie...

W każdym razie jak ktoś lubi filmy historyczne to warto się wybrać...

Motyl i Skafander

19 Styczeń 2008, Multikino, Pasaż Grunwaldzki, Wrocław

Ciężko mi się oglądało ten obraz, ale przede wszystkim ze względu na charakter tematyki. Na pewno opowiadana historia jest interesująca ale i mrożąca krew w żyłach. W szczególności, że mamy do czynienia z historią autentyczną. Trudno mi sobie wyobrazić siebie uwięzionego we własnym ciele, bez możliwości komunikacji, w każdym razie z dużym ograniczeniem w kontaktach z zewnętrznym światem.

Z drugiej strony widzimy, że chęć życia w czlowieku jest większa niż śmierci, nawet wówczas gdy człowiek wegetuję jak roślina.

Ciekawym pomysłem było zrobienie zdjęć filmowych (M. Kamiński) z perspektywy sparaliżowanego głównego bohatera. Z drugiej strony pierwsze 10 minut filmu były dość ciężkie w oglądaniu, ciągła zmiana ostrości, szybkie ruchy kamerą.

Podsumowując, fil dla tych którzy chcą zetknąć się z nieszczęściem i ludzką tragedią.
Na pewno nie polecam tym, którzy lubią odpocząć podczas seansu.

poniedziałek, 17 grudnia 2007

Pora umierać

16 grudnia 2007r. Kino Lalka, Wrocław.

Dla mnie smutny film o samotnej starości. O braku zrozumienia młodych dla starych. Głowna bohaterka żyje wspomnieniami. Dom, w którym mieszka pozwala jej te wspomnienia konserwować
i przywracać w chwilach największego smutku. Jedynym przyjacielem bohaterki jest pies wierny do końca.

Bohaterka grana przez Danutę Szaflarską, zdaje się żyć w świecie odrealnionym z dala od rzeczywistości. Ma iluzoryczny kontakt z synem (Krzysztof Globisz). Ogromna miłość do niego przysłania jej brak jego miłości do niej.

Bohaterka umiera wraz z domem. Dom ten jest, wydaję się, kwintesencją jej jestestwa. Bohaterka umiera dopiero wtedy gdy znajduję godnych mieszkańców dla swojej rezydencji...

Myślę, że Dorota Kędzieżawska wykonała dobra robotę. Film ciekawy, choć chyba nie na zimowe smutne wieczory...