3 grudnia 2007, Multikino, Pasaż Grunwaldzki
Czasem wypada iść na film polski z nadzieją, że tym razem obejrzymy coś wciągającego i dobrze zrealizowanego.
"Hania" jest dobrze zrealizowaną produkcją, z ładnymi zdjęciami i dobrym montażem. Tego można było się spodziewać, skoro film reżyserował oscarowy Kamiński.
Niestety, ładne zdjęcia to nie wszystko. Kamiński to nie Kieślowski, a "Hania" to nie "Opowieść Wigilijna". Miał być dramat chyba o dojrzewaniu, a wyszedł prawie dramat. A wiadomo, że "prawie" czyni wielką różnicę.
Muszę napisać, że się nudziłem. Kolorowe wnętrza, meble z IKEI, komputery apple, świat jak z filmów amerykańskich. To niestety nie jest świat Polaków ani film polski, a polskojęzyczny film amerykański. Szkoda, że nasze pieniądze poszły na kolejną plastikową produkcję.
Mógłbym pisać o grze aktorów, bo zagrali poprawnie, a i dialogi nie były specjalnie sztuczne, jednak wydaje mi się, że dla "Hani" szkoda pieniędzy i czasu...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz